4. Ofiary.
Rzuciłam się na kobietę. Wbiłam swoje kły w jej żyłę i zaczęłam wysysać z niej krew. Tayna rzuciła się na pomoc nieznanej kobiecie. Wzięła mnie za bluzkę i rzuciła w stronę budynku. Uderzyłam plecami w budynek, ale nic nie zabolało. Spojrzałam na Tayne cała w furii. Miałam już się na nią rzucić, ale Amon dotknął mojego ramienia. Mogłam już się kontrolować. Mogłam sama własnowolnie poruszać kończynami.
- Cholera!
Krzyknęła Tayna.
- Ona zamieni się w wampira.
- Zabij ją.
Rzucił bezlitośnie Amon. Tayna była w szoku. Jakby pierwszy raz słyszała takie polecenie od Amona. Zerkałam to na Taynę, to na Amona. Tayna zbliżyła się do nieznajomej. Kobieta leżała na ziemi. Gdy Tayna stała tuż nad nią kobieta spojrzała na nią oczami pełnymi amoku. Zmieniała się w wampira i to była moja wina. Nikogo innego, tylko moja. Złapałam się za głowę. Miałam już tego dość.
Czemu ja to robię? Ja nie chce taka być już na zawsze. Nie chce zabijać niewinnych ludzi. Po policzku spłynęła mi zła. Tayna pochyliła się nad kobietą i ukręciła jej kark. Usłyszałam przerażający dźwięk łamanych kości. Wzdrygnęłam się, a do oczu napłynęły mi łzy. Muszę to powstrzymać. Nie mogę być taka. Krzyczałam na siebie w myślach wyzywając mnie. Zmuszając siebie do tego, aby przestać już wyrządzać krzywdę i zapanować nad swoimi emocjami. Przysięgłam sobie, więc muszę dotrzymać sobie danego słowa.
Łzy popłynęły strumieniem po moich policzkach. Nie miałam zamiaru przestać płakać, ani choćby spróbować się powstrzymać od płakania. Emocje tak się we mnie skłębiły, że nie wytrzymałam. Pozwoliłam im ujść. Postanowiłam dać sobie popłakać, tak długo jak poczuję przynajmniej trochę ulgi.Wstałam cały czas obserwując ich. Tak mało brakowało, a zabiłabym tą kobietę. Teoretycznie to przeze mnie musiała zostać zabita. Amon spojrzał na Taynę i kiwną głową. Po chwili zrozumiałam o co mu chodziło. Tayna włożyła do worka martwą kobietę i podpaliła worek. Wzdrygnęłam się. Łzy znowu napłynęły mi do oczu. Nie chciałam na to patrzeć. Zamknęłam oczy i poczułam lekki wiatr, który poruszał lekko moimi włosami. Czułam zapach spalenizny i zapach krwi. Przyłożyłam ręce do oczu i poczułam rękę Tayny na moim ramieniu. Zabrałam dłonie i odważyłam się spojrzeć jej w oczy. W jej oczach widziałam żal. Nie ten zły żal, który zobaczyłam u Amona, gdy nie ugryzł. Jej żal był szczery. Tak jakby współczuła mi, że muszę na to patrzeć. Pierwszy raz poczułam taką delikatność, współczucie i sympatię Tayny. Wzięła mnie w ramiona i przytuliła mnie. Amon nie ruszał się z miejsca, w którym stał. Patrzył cały czas jak ciało się pali. Był w tej chwili taki nieczuły, w porównaniu do Tayny. Myślałam, że ona mnie nienawidzi. Jest zazdrosna o Amona. Ale chyba jednak się myliłam. Nie rozumiałam tego. Dlaczego oni zmienili się? Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na t pytanie. Amon wreszcie drgnął. Odwrócił głowę w naszą stronę i zwrócił się do mnie:
-Będziesz tak długo ćwiczyć, aż będziesz się kontrolować. Możemy ćwiczyć dniami i nocami, aż się nauczysz.
Każde słowo wymawiał tak jakby się mną brzydził. Mówił do mnie nieczule i lodowato. Nie tak jak wcześniej. Zabolało mnie to.
-A ty, masz się nią zająć. Masz ją nauczyć panować nad sobą. Wrócę za godzinę.
Do Tayny zwracał się niby uprzejmie, ale słowa nie pasowały do tego jak to akcentował. Spojrzałam na Taynę. Ona kiwnęła głową i po chwili Amona nie było. Pozostało puste miejsce,w którym stał.
-Co robimy? - Zapytałam.
-Idziemy. Musisz ćwiczyć.
-Ale gdzie? - Spoglądnęłam na nią.
-Tam gdzie mało osób chodzi.
Nie miałam pojęcia o które miejsce jej chodzi. Wzięła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Przez kilkadziesiąt sekund biegłyśmy z niewyobrażalną prędkością. I naglę stałam jak wryta. To była opuszczona stacja benzynowa. Tam gdzie pierwszy raz pocałowałam się z moim pierwszym chłopakiem - Felixem. Nie wiem czemu, ale dalej coś do niego czułam.
Pamiętam jeszcze ten dzień. Zachodziło słońce, a jego promyki przebijały się między liśćmi. Letni wiatr lekko poruszał jego kasztanowymi włosami, które zawsze lekko zakrywały jego piękne ciemnobrązowe oczy. Był ubrany w wyblakło-niebieską koszulę i jasnoszare rurki, a na nogach miał na sobie fioletowe conversy. Czuć było cudowny zapach jego perfum. Z sekundy na sekundę byliśmy coraz bliżej siebie, aż on dotknął swoimi ustami moich ust. Mogłabym tak trwać wiecznościami, ale zawsze to co piękne się kończy.
Tayna spoglądnęła na mnie i zapytała:
-Nic ci nie jest?
-Nie.
Odparłam niezbyt przekonująco i widać, że nie uwierzyła mi, ale uszanowała, że nie chcę o tym rozmawiać.
-Tamten, będzie następną próbą.
Kiwnęła głową w stronę nieznajomego z dredami. Kiwnęłam do niej głową, że rozumiem i ruszyłam w jego stronę. Wszystko zaczęło znowu pulsować. Zaczęło mnie jakby rozrywać od środka. Otworzyłam oczy szeroko. Ból był nie do wytrzymania. Palił mnie i rozrywał. Wzięłam głęboki wdech, chociaż po chwili stwierdziłam, że było to niemądre, bo rzuciłam się na kolesia i wysysałam z niego krew. Tayna przewróciła oczami i ruszyła na pomoc chłopakowi, mało brakowało, a wyssałabym z niego całą krew. Zrobiła znowu to samo co z kobietą, a w oczach znowu pojawiły się łzy, ale nie pozwoliłam im ujść. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Tayna podeszła do mnie i spróbowała wytłumaczyć mi co mam robić, ale na marne. Nie potrafiłam niczego zrobić. Po dłuższym czasie nadeszła następna osoba, skończyła jak pięciu poprzednich. Śmiercią. Słońce powoli już zachodziło i znikało z horyzontu. Nadeszła już dziesiąta osoba. Wzięłam wdech. Błagam. Modliłam się, abym tą osobę nie zabiła jak poprzednie. Ruszyłam w stronę kobiety. Wdychałam i wydychałam powietrze. Robiłam to co mówiła Tayna. Kobieta przeszła obok mnie. Ustałam, ale nie dlatego, że miałam zamiar zaatakować, tylko dlatego, że powstrzymałam się od tego, aby się na tą kobietę rzucił. Byłam z siebie dumna, ale Tayna zinterpretowała to inaczej. Stała w gotowości, aby rzucić się na mnie i oderwać mnie od nieznajomej, ale po chwili Zrozumiała, że nie miałam zamiar zrobić tego. Uśmiechnęła się i zaczęła iść w moją stronę.
-Nareszcie. Myślałam, że nigdy tego nie załapiesz.
Była z siebie dumna, wiedziała, że dobrze wykonała swoją robotę.
-Cześć dziewczyny, przepraszam, że musiałyście na mnie tyle czekać, myślałem, że zejdzie mi to szybciej.
Wraz z Tayną odwróciłyśmy się szybko i ujrzałyśmy Amona, który siedział na najniższej gałęzi drzewa.
-A więc? Udało się?
-Tak.- Powiedziała zadowolona Tayna.
-Myślałam, że zejdzie wam to dłużej, ale jestem zadowolony.
Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Nie miał już takiej twarzy jak wcześniej, nie był mną obrzydzony. Uśmiechał się do mnie szczerze.
- Więc Aniela, wyjeżdzamy. - Zwrócił się do mnie Amon.-Cooooo?!
Czemu ja to robię? Ja nie chce taka być już na zawsze. Nie chce zabijać niewinnych ludzi. Po policzku spłynęła mi zła. Tayna pochyliła się nad kobietą i ukręciła jej kark. Usłyszałam przerażający dźwięk łamanych kości. Wzdrygnęłam się, a do oczu napłynęły mi łzy. Muszę to powstrzymać. Nie mogę być taka. Krzyczałam na siebie w myślach wyzywając mnie. Zmuszając siebie do tego, aby przestać już wyrządzać krzywdę i zapanować nad swoimi emocjami. Przysięgłam sobie, więc muszę dotrzymać sobie danego słowa.
Łzy popłynęły strumieniem po moich policzkach. Nie miałam zamiaru przestać płakać, ani choćby spróbować się powstrzymać od płakania. Emocje tak się we mnie skłębiły, że nie wytrzymałam. Pozwoliłam im ujść. Postanowiłam dać sobie popłakać, tak długo jak poczuję przynajmniej trochę ulgi.Wstałam cały czas obserwując ich. Tak mało brakowało, a zabiłabym tą kobietę. Teoretycznie to przeze mnie musiała zostać zabita. Amon spojrzał na Taynę i kiwną głową. Po chwili zrozumiałam o co mu chodziło. Tayna włożyła do worka martwą kobietę i podpaliła worek. Wzdrygnęłam się. Łzy znowu napłynęły mi do oczu. Nie chciałam na to patrzeć. Zamknęłam oczy i poczułam lekki wiatr, który poruszał lekko moimi włosami. Czułam zapach spalenizny i zapach krwi. Przyłożyłam ręce do oczu i poczułam rękę Tayny na moim ramieniu. Zabrałam dłonie i odważyłam się spojrzeć jej w oczy. W jej oczach widziałam żal. Nie ten zły żal, który zobaczyłam u Amona, gdy nie ugryzł. Jej żal był szczery. Tak jakby współczuła mi, że muszę na to patrzeć. Pierwszy raz poczułam taką delikatność, współczucie i sympatię Tayny. Wzięła mnie w ramiona i przytuliła mnie. Amon nie ruszał się z miejsca, w którym stał. Patrzył cały czas jak ciało się pali. Był w tej chwili taki nieczuły, w porównaniu do Tayny. Myślałam, że ona mnie nienawidzi. Jest zazdrosna o Amona. Ale chyba jednak się myliłam. Nie rozumiałam tego. Dlaczego oni zmienili się? Nie potrafiłam odpowiedzieć sobie na t pytanie. Amon wreszcie drgnął. Odwrócił głowę w naszą stronę i zwrócił się do mnie:
-Będziesz tak długo ćwiczyć, aż będziesz się kontrolować. Możemy ćwiczyć dniami i nocami, aż się nauczysz.
Każde słowo wymawiał tak jakby się mną brzydził. Mówił do mnie nieczule i lodowato. Nie tak jak wcześniej. Zabolało mnie to.
-A ty, masz się nią zająć. Masz ją nauczyć panować nad sobą. Wrócę za godzinę.
Do Tayny zwracał się niby uprzejmie, ale słowa nie pasowały do tego jak to akcentował. Spojrzałam na Taynę. Ona kiwnęła głową i po chwili Amona nie było. Pozostało puste miejsce,w którym stał.
-Co robimy? - Zapytałam.
-Idziemy. Musisz ćwiczyć.
-Ale gdzie? - Spoglądnęłam na nią.
-Tam gdzie mało osób chodzi.
Nie miałam pojęcia o które miejsce jej chodzi. Wzięła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Przez kilkadziesiąt sekund biegłyśmy z niewyobrażalną prędkością. I naglę stałam jak wryta. To była opuszczona stacja benzynowa. Tam gdzie pierwszy raz pocałowałam się z moim pierwszym chłopakiem - Felixem. Nie wiem czemu, ale dalej coś do niego czułam.
Pamiętam jeszcze ten dzień. Zachodziło słońce, a jego promyki przebijały się między liśćmi. Letni wiatr lekko poruszał jego kasztanowymi włosami, które zawsze lekko zakrywały jego piękne ciemnobrązowe oczy. Był ubrany w wyblakło-niebieską koszulę i jasnoszare rurki, a na nogach miał na sobie fioletowe conversy. Czuć było cudowny zapach jego perfum. Z sekundy na sekundę byliśmy coraz bliżej siebie, aż on dotknął swoimi ustami moich ust. Mogłabym tak trwać wiecznościami, ale zawsze to co piękne się kończy.
Tayna spoglądnęła na mnie i zapytała:
-Nic ci nie jest?
-Nie.
Odparłam niezbyt przekonująco i widać, że nie uwierzyła mi, ale uszanowała, że nie chcę o tym rozmawiać.
-Tamten, będzie następną próbą.
Kiwnęła głową w stronę nieznajomego z dredami. Kiwnęłam do niej głową, że rozumiem i ruszyłam w jego stronę. Wszystko zaczęło znowu pulsować. Zaczęło mnie jakby rozrywać od środka. Otworzyłam oczy szeroko. Ból był nie do wytrzymania. Palił mnie i rozrywał. Wzięłam głęboki wdech, chociaż po chwili stwierdziłam, że było to niemądre, bo rzuciłam się na kolesia i wysysałam z niego krew. Tayna przewróciła oczami i ruszyła na pomoc chłopakowi, mało brakowało, a wyssałabym z niego całą krew. Zrobiła znowu to samo co z kobietą, a w oczach znowu pojawiły się łzy, ale nie pozwoliłam im ujść. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Tayna podeszła do mnie i spróbowała wytłumaczyć mi co mam robić, ale na marne. Nie potrafiłam niczego zrobić. Po dłuższym czasie nadeszła następna osoba, skończyła jak pięciu poprzednich. Śmiercią. Słońce powoli już zachodziło i znikało z horyzontu. Nadeszła już dziesiąta osoba. Wzięłam wdech. Błagam. Modliłam się, abym tą osobę nie zabiła jak poprzednie. Ruszyłam w stronę kobiety. Wdychałam i wydychałam powietrze. Robiłam to co mówiła Tayna. Kobieta przeszła obok mnie. Ustałam, ale nie dlatego, że miałam zamiar zaatakować, tylko dlatego, że powstrzymałam się od tego, aby się na tą kobietę rzucił. Byłam z siebie dumna, ale Tayna zinterpretowała to inaczej. Stała w gotowości, aby rzucić się na mnie i oderwać mnie od nieznajomej, ale po chwili Zrozumiała, że nie miałam zamiar zrobić tego. Uśmiechnęła się i zaczęła iść w moją stronę.
-Nareszcie. Myślałam, że nigdy tego nie załapiesz.
Była z siebie dumna, wiedziała, że dobrze wykonała swoją robotę.
-Cześć dziewczyny, przepraszam, że musiałyście na mnie tyle czekać, myślałem, że zejdzie mi to szybciej.
Wraz z Tayną odwróciłyśmy się szybko i ujrzałyśmy Amona, który siedział na najniższej gałęzi drzewa.
-A więc? Udało się?
-Tak.- Powiedziała zadowolona Tayna.
-Myślałam, że zejdzie wam to dłużej, ale jestem zadowolony.
Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Nie miał już takiej twarzy jak wcześniej, nie był mną obrzydzony. Uśmiechał się do mnie szczerze.
- Więc Aniela, wyjeżdzamy. - Zwrócił się do mnie Amon.-Cooooo?!
I takie pytanie czy chcielibyście, aby założyła bloga, w którym opowiadałabym tą historię z punktu widzenia Tayny? Albo jakiegoś innego bohatera? Piszcie co o tym myślicie.
fajne <3
OdpowiedzUsuńwedług mnie tak jest dobrze (:
Mam założyć jeszcze jeden blog, w którym będę pisać z punktu widzenia, któregoś z innych bohaterów czy nie?
UsuńŚwietna historia i super opisana akcja ..♥..
OdpowiedzUsuńFajny blog i wogole swietny rozdzial !
OdpowiedzUsuńDziekuje ze skomentowalas moj blog ale czy moglabys zostac moim obserwatorem ?
Bylabym wdzeczna : )
http://perfectclothesareperfectlove.blogspot.co.uk/
Rozdział napisany dość dobrze, te próby zapanowania nad pragnieniem.. Myślę, że zakładanie w tej chwili drugiego bloga nie ma sensu - skup się na tym. Możesz pisać o wiele dłuższe rozdziały jak ci się nudzi.. Albo męczyć się ze szczegółami - doskonałe zabicie czasu. Takk więc moja odpowiedź brzmi: "Nie". ALE oczywiście zrobisz jak zechcesz :) Czekam na kolejną część ;*
OdpowiedzUsuńpiękny rozdział .
OdpowiedzUsuńagusiaczeq.blogspot.com
obserwujemy ? Zależy mi . ♥♥
świetny rozdział ;))
OdpowiedzUsuńobserwuję ;))
http://oluu-oluu.blogspot.com/ ;PP
Nie wiem, może skup się na tym :) Rozdział świetny!
OdpowiedzUsuńObserwujemy?
itsmarlen.blogspot.com
fajny blog ^^ tak jest OK :D
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie : http://co-la-da.blogspot.com/